Pages

Music...

  Dzisiaj krótko o tym co w ostatnim czasie króluje na mojej PlayList w Winampie, a są to dwie płyty.

Otóż zacznę od polskiego akcentu, jakim niebywale jest Monika Brodka i  jej nowa płyta Granda. 

Zwyciężczyni którejś  z kolei edycji Idola zawsze grała coś miłego dla ucha, ale byłem daleki od zachwytu nad jej twórczością. Była to była, nie to nie i już! Przez ostatnie cztery lata milczenia większość spisywała ją na straty. Ot, kolejna gwiazdka ze stajni Idola, która się nam wypaliła.  Zupełnie bez emocji oczekiwałem na jej nową płytę – o ile można powiedzieć, że w ogóle oczekiwałem.  W końcu gdzieś przeczytałem, że ta „nowa Brodka” , dosłownie i w przenośni, jest naprawdę świetna. Pomyślałem co mi szkodzi i odpaliłem na Onecie. Jakież było moje zaskoczenie kiedy przesłuchiwałem tę płytę! To jest Brodka?? Ta Brodka z Idola?? Przecież to zupełnie inny głos, zupełnie inne rytmy, zupełnie inna muzyka. Pierwsza myśl jaka mi się przewinęła po przesłuchaniu to, to, że dziewczyna uwolniła się od wytwórni, skończył jej się „idolowski”  kontrakt i wreszcie mogła pokazać pełnię umiejętności. Druga myśl „ Gdzieś to słyszałem”. Nosowska?! Kulka ?!Może Peszek?! Nieistotne. Podoba mi się jak cholera!  Opinie  krążące o albumie są w większości pochlebne. Eklektyczny ,szalony, pokręcony, odważny, eksperymentalny, niebanalny to tylko te najczęściej pojawiające się określenia Grandy. Dla mnie Brodka zrobiła wielki krok do przodu.  Przeskoczyła swoje dotychczasowe dokonania o kilka poziomów.  Wymieszała na płycie folk z elektroniką, rytmy góralskie i orientalne. Dodatkowym smaczkiem krążka są teksty, które nie rzadko intrygują, a do tego wpadają w ucho. Trzeb przyznać, że Brodka świetnie przepracowała ostatnie lata. Zaserwowała nam płytę świeżą, energetyczną, pełną niespodzianek i co najważniejsze świetną. Zdecydowanie polecam. Mały przedsmak znajdziecie tutaj, tutaj i tutaj :)

Druga płyta, którą chciałbym dzisiaj zaprezentować to krążek brytyjskiego zespołu Hurts-"Happiness". 

Pojawili się w zeszłym roku, w internecie gdzie przebojem okazał się utwór "Wonderful Life".  Później było już tylko lepiej. Amatorskie teledyski umieszczane w necie sprawiły, że zrobiło się o nich głośno. 6 września ukazała się ich debiutancka płyta. Przyznaje bez bicia, że usłyszałem o niej zaledwie 2 tygodnie temu – podczas FW. W K-magu prezentowali się naprawdę obiecująco. „Najbardziej stylowa płyta roku” – tak brzmiał napis i powiem, że szczerze mnie zaintrygował.  Zacząłem słuchać płytę. Pierwszy kawałek OK. Jedziemy drugi. I tu niemiłe zaskoczenie.  Pojawia się Wonderful Life – mój osobisty radiowy przebój ostatnich tygodni. Piosenka mi się podoba, ale nie w ich wykonaniu. Tzn spodziewałem się kogoś innego wykonującego ten utwór. Wszyscy, ale nie oni. Ale OK. Jedziemy dalej. Kolejne utwory i kolejne małe rozczarowanie. Jest w sumie ok. Miło , przyjemnie, rytmicznie, zalatuje popem. POP! No waśnie. To zupełnie nie pasowało mi do stylistyki, którą sobie ułożyłem w głowie. Po przeczytaniu reklamy w K-magu nie tego się spodziewałem. Stylowi panowie mieli śpiewać bardziej alternatywnie – kurcze sam nie wiem jak to określić. Ogólnie rzecz biorąc płyta jest naprawdę fajna, miło się jej słucha, wpada w ucho i nadaje się do radia. Może zalatuje trochę Depeche Mode połączonym z Pet Shop Boys, ale jest naprawdę fajnie. Są młodzi i na pewno jeszcze ukształtują swój własny styl.

Mimo wszystko czuje pewien  niedosyt. Czegoś mi tu brakuje, chociaż sam nie wiem czego.  Narzekam, ale polecam. Można miło spędzić czas. Dla kogoś, kto nie oczekiwał od tej płyty niczego, będzie zapewne świetna .  Do psłuchania tutaj, tutaj i tutaj:)

Miłego słuchania.