Pages

Fashion man

Był już piłkarz, była aktor i człowiek związany z modą , a teraz będzie… Polak. Powinienem zacząć od słów  „Cudze chwalicie swego nie znacie”. Wiedziałem, że istnieje, wiedziałem , że jest dobry. Ba, nawet czytałem u Kamila o tym jaki jest świetny  i stwierdziłem, że prędzej czy później dostanie własnego posta. Jednak po tym co zaprezentował na FW, po tym jak zobaczyłem go na żywo i w dodatku zamieniłem z nim kilka słów, nie mogłem dłużej zwlekać.  Panie i Panowie przedstawiam Wam Roberta Kupisza, najbardziej stylowego Polaka jakiego znam.

Zaczynał jako tancerz i na początku to właśnie w tej dziedzinie odnosił międzynarodowe sukcesy. Potem przyszła kolej na własną szkołę tańca. Step by Step założył wspólnie z Małgorzatą Nitą. Jednak w pewnym momencie stwierdził, że w tańcu osiągnął już wszystko, trzeba spróbować czegoś nowego.

Takim to sposobem znalazł się w bardzo prestiżowej The Toni & Guy Academy.  Bez żadnego doświadczenia, bez znajomości i z kasą na 2 tygodnie pobytu w Londynie. Trzeba powiedzieć, że poszedł na żywioł, ale zdecydowanie się opłaciło. Po udanie zakończonym kursie kasę, która mu pozostała wydał na ciuchy.

Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Jak sam mówi „..Po dwóch miesiącach pracowałem przy sesjach okładkowych, modowych, najważniejszych pokazach...”

Obecnie Pan Robert to w głównej mierze uznany na całym świecie stylista fryzur.  Współpracuje ze światowymi magazynami mody - "Vogue”, "Vanity Fair”, "Tatler”. Pracuje przy sesjach zdjęciowych na całym świecie. Poza tym można go zobaczyć  na wybiegach – tak jak ostatnio na FW.

W 2008 roku został wybrany  przez „FashionMagazine” najlepiej ubranym Polakiem. Pan Robert bawi się trendami, fasonami i fakturami.  Jak sam mówi, większość rzeczy, które kupuje następnie przerabia. Styl klasyczny ze współczesnymi elementami - to jest to w czym czuje się najlepiej.

Jak go zobaczyłem w sobotę (na  FW), gdzieś z daleka, stwierdziłem, że muszę mieć z nim zdjęcie. Po długim wypatrywaniu go, w końcu się pojawił nie wiadomo skąd. Nie mogłem takiej okazji przegapić :) Zapytałem go o zdjęcie i ku mojemu zdziwieniu nie miał żadnego "ale". Ustawił się szybko. Zamieniłem z nim kilka słów, a w tym czasie okazał się bardzo sympatycznym i skromnym  kolesiem. Hehe. Gorzej było ze mną. Trochę się zestresowałem sytuacją i moje miny na zdjęciach wyszły idiotyczne. Wybrałem zdecydowanie najlepsze - choć i tak pozostawia wiele do życzenia:) No i tak się narodził mój nowy idol :)