Był to mój 3 film rosyjski jaki widziałem w życiu. Wcześniej były produkcje fantasy Straż Dzienna i Straż Nocna (chciałbym żeby u nas powstawały takie filmy fantasy) Po obejrzeniu zapowiedzi w Tv stwierdziłem, że to będzie film dla mnie. I się nie zawiodłem…
Jest rok 1984, czasy pierestrojki, totalitaryzm w ZSRR ma się ku końcowi. Przenosimy się do prowincjonalnego miasteczka, w którym, po wyjściu do klubu, w tajemniczych okolicznościach znika córka sekretarza okręgowego komitetu Partii Komunistycznej. Tego samego wieczoru, w domu na przedmieściach miasteczka, zostaje popełnione brutalne morderstwo. Oba śledztwa prowadzi kapitan milicji Żurow.
Sam obraz przedstawionego miasteczka, Leninska, wprowadza w nastrój filmu. Pełen rur i dymu, obskurnych budynków i przygnębionych mieszkańców. Miejsce bez nadziei na lepsze jutro , metalowe pustkowie. Jak przeczytałem w jakiejś recenzji „ w tym filmie nie będzie punktu zwrotnego, będzie miejsce zwrotne”. I tak autor przenosi nas na przedmieścia, do nielegalnej bimbrowni, gdzie splatają się losy naszych bohaterów. To tutaj trafia nasza główna bohaterka Andżelika, to w tym miejscu rozpoczyna się jej dramat, to tutaj poznajemy prawdziwe oblicze Żurowa. Od tego momentu reżyser nie ma dla nas litości. Serwuje nam festiwal bezsensownego okrucieństwa pokazywanego w bardzo realistycznych obrazach. Nie ma tu miejsca na współczucie i litość. Żurow zabiera dziewczynę do swojego mieszkania. W jednym z pokoi tworzy dziewczynie piekło, wobec którego seksualna przemoc, której padał ofiarą w bimbrowni, wydaje się niczym.
Film jest naprawdę mocny. Długo po zakończeniu seansu poszczególne sceny nie dawały mi spokoju. Zastanawiałem się skąd taka skala okrucieństwa w komendancie, skoro to on powinien stać na straży prawa?! Bałabanow pokazuje nam społeczeństwo doszczętnie zepsute, wyzbyte z jakichkolwiek uczuć, pozbawione zdolności racjonalnego postrzegania. Społeczeństwo przesiąknięte nienawiścią i chęcią nieuzasadnionej zemsty. Oglądałem film z wielkim zaciekawieniem i co chwilę przecierałem oczy ze zdumienia. Film pozostawia w głowie pustkę, jeden wielki znak zapytania…
Jako, że ostatnimi czasy zwracam coraz większą uwagę na muzykę w filmie nie mogę nie wspomnieć o tej z Ładunku 200. Jest ona świetnym dopełnieniem filmu, potęguje poszczególne obrazy, nadaje filmowi jeszcze większej mocy. Rosyjskie słowa mogą śmiesznie brzmieć (przynajmniej dla tych , którzy nie mieli styczności z tym językiem) ale w tym wypadku potęgują absurdalną nienawiść bijącą z ekranu. Film polecam, jako jeden z lepszych jakie widziałem.