Pages

Music...

Muzyka jest tym elementem mojego życia bez którego nie wyobrażam sobie normalnego funkcjonowania. Nie powiem, że od zawsze słuchałem muzyki… W młodości mój gust muzyczny nie była zbyt wyrafinowany… i to co wydobywało się z głośników mojego magnetofonu, muzyką nie było ;p Nie będę się dalej zagłębiał w temat mojego ”starego„ gustu, bo z obecnym on ma tyle wspólnego co nic.
Co jakiś czas będę przedstawiał płyty, które znalazły uznanie w moich uszach. Mam nadzieję, że wśród moich wyborów znajdziecie coś dla siebie.

Zaczynamy od muzyki, której nie trawi większość mojej rodziny. Nie będę ukrywał, że znajomi też nie są nią zachwyceni. Mogę tylko powiedzieć, że nie wiedzą co tracą. Mam tu na myśli kompilacje The Desert Lounge. Genialna muzyka prosto z pustyni… Arabskie rytmy, instrumenty o których nie mam pojęcia i ta beztroska podczas słuchania… Uwielbiam słuchać ich wokalu, mimo że nie mam zielonego pojęcia o czym śpiewają. Czasami, jak to ktoś mi powiedział, zwyczajnie wyją, ale ja uwielbiam to wycie. Lubię słuchać tego rodzaju muzyki zwłaszcza, kiedy nie mam zupełnie nic do robienia. Wówczas wygodnie leżę na łóżku i dosłownie czuję atmosferę środkowego Wschodu. Widzę siebie maszerującego na wielbłądzie po wydmach a w oddali machające do mnie swoimi chustami i tańczące taniec brzucha Arabki… Hehe. Rozmarzyłem się:)
Z tego co się orientuje ukazały się do tej pory 3 części tej składanki. Przynajmniej ja miałem okazję tyle wysłuchać.


Żebyście nie musieli za dużo szukać tutaj i tutaj macie mały przedsmak. Oceńcie sami.